O monologu najczęściej mówi się w kontekście sztuki teatralnej, gdy jedna z postaci wypowiada się prywatnie (na uboczu), aby widzowie dowiedzieli się o czymś, czego nie wiedzą inni bohaterowie. W „Ani z Zielonego Wzgórza”, Ania dużo mówi – do czego Mateusz, który będzie teraz dzielił opiekę nad Anią ze swoją siostrą Marylą, nie jest przyzwyczajony. Ania mówi niezależnie od tego, kto słucha, i chociaż zadaje krótkie pytania, takie jak „czyż nie?” nie czeka na odpowiedź i kontynuuje monolog.
Ania ma bujną wyobraźnię i lubi upiększać swoje otoczenie, używając wyszukanych słów, a nawet języka poetyckiego, aby wszystko wydawało się ładniejsze niż jest w rzeczywistości. Czytelnik dowiaduje się wiele o Ani dzięki jej długim przemowom i plastycznym opisom. W rozdziale drugim Ania czeka na dworcu kolejowym na Mateusza, który właśnie ją odebrał. Odrzuciwszy propozycję Mateusza, by niósł jej torbę, Ania zaczyna mówić o swojej torbie, o tym, jak bardzo cieszy się, że „należy” do kogoś, i o swoim życiu w „przytułku” (nazwa sierocińca), gdzie „tak mało jest miejsca dla wyobraźni”.
Zazwyczaj cichy Mateusz prawie w ogóle nie angażuje się w rozmowę, a w drodze do domu Ania nie przestaje mówić. Chciałaby mieć białą suknię i chociaż ma do dyspozycji tylko tę nieładną suknię, wyobraża sobie, że jest to „bladoniebieski jedwab”. Komentuje, że „jeśli już wyobrażasz sobie coś, to równie dobrze możesz wyobrażać sobie coś wartego uwagi” i zaczyna opowiadać o swojej podróży pociągiem. Zatrzymuje się tylko dlatego, że zastanawiała się, „co sprawia, że drogi są czerwone?”. Mateusz nie wie, a Ania mówi dalej, ale zauważa, że mówi za dużo, a kiedy Mateusz przyznaje, że słuchanie jej ciągłego gadania sprawia mu przyjemność, Ania jest zachwycona.