Zasadniczo mamy tu do czynienia z dwoma pytaniami. Pierwsze dotyczy reakcji Makbeta na śmierć Duncana. Jego bezpośrednią reakcją – w każdym razie reakcją publiczną – jest przerażenie. Wyraża szok wobec tak ohydnej, krwawej zbrodni.
Ale to wszystko jest oczywiście gigantycznym udawaniem, ponieważ Makbet sam dokonał morderstwa. I musi utrzymywać tę fasadę udawanej troski, aby wydawało się, że to ktoś inny zabił Duncana.
Jeśli chodzi o samopoczucie Makbeta, można śmiało powiedzieć, że nie czuje się on zbyt dobrze z tym, co właśnie zrobił. Trudno się temu dziwić, zważywszy, że przed dokonaniem morderstwa Makbet wahał się, czy popełnić ten nikczemny czyn. Musiał być do tego nakłaniany przez żonę.
Niepokój Makbeta potęguje głębokie poczucie winy. Wie, że to, co zrobił, jest złe, wie, że mordując człowieka, któremu tak wiele zawdzięczał, popełnił bardzo ciężki grzech.
Poczucie winy Makbeta objawi się w jego krótkim monologu w akcie 2, scenie 3, gdzie wyraża życzenie, że umarłby godzinę przed śmiercią Duncana; w ten sposób żyłby w błogosławionym stanie. Dla Makbeta wszystko w życiu jest teraz niczym więcej, jak tylko chorym żartem.